niedziela, 21 lutego 2016

Rozdział 5

Wiem, wiem. Dawno mnie nie było. Wiele się zdarzyło i po prostu nie miałam czasu na blog. Nie obiecuję poprawy, bo raczej ona nie nastąpi. Mam nadzieję, że ktoś się cieszy z nowego rozdziału


***
Spojrzałam na młodą kobietę z całkowitym zdumieniem. Skąd mogła wiedzieć kim jestem? Nawet nie tyle co znać moje imię, ale klan z którego pochodzę.  Odpowiedź była tylko jedna.
- Też Jesteś shinobi? – Spytałam mimo, że odpowiedź była oczywista.
Dziewczyna skinęła potwierdzająco głową.
- Nie musisz się mnie obawiać, nasze wioski zawarły sojusz. -  Uśmiechnęła się  przerażająco błyskając  zębami.  – Chce tylko  wiedzieć z kim mam do czynienia.
Tym razem nie miałam powodu zatajać swojej tożsamości.
- Hinata  Hyuga, najstarsza córka Hiashiego Hyuga.
Podałam jej dłoń.
Uścisnęła ją, mocno  i zdecydowanie, zabawnie potrząsając czerwonymi włosami.
- Ach, to tak. – Przerwała, zastanawiając się nad kolejnym słowem. -  W takim razie miło mi cię poznać. Zostałam oddelegowana do  pomocy w poszukiwaniach tego durnego kwiatka.
Pomocy? Hokage uznała, że nie poradzę sobie sama? Ale, przecież to miała być tylko moja misja. Mając na uwadze ostatnie wydarzenia, może jednak miała rację? Nawet z głupimi ptakami nie mogłam sobie poradzić...
- Przez pewien mały incydent, cały świat ninja się o tobie dowiedział - mówiła, nie zauważając mojego zdziwienia - część shinobi dalej chcę zgładzić naszych, wspaniałych bohaterów. Nie są teraz chwilowo żadnym zagrożeniem. Do czego będą zdolni jako dorośli, jeśli jako dzieci władają taką mocą? Nikt tego nie wie i to właśnie jest najgorsze. Dlatego tak dużo osób chce ich sprzątnąć i wcale nie wszyscy są tymi złymi. - Spojrzała mi prosto w oczy uśmiechając się dziko. - Widzisz Złotko, żyjemy w czasie zmian, a Oni są ich początkiem. Masa ludzi się tego boi.
Chcę się z nią nie zgodzić, zaprzeczyć choćby nazwaniu Ich dziećmi, ale wiedziałam, że ma rację. Może to tchórzostwo, ale ja też bałam się przyszłości, zmian, mocy, bezsilności, uczuć. W głębi duszy wiedziałam, że dziewczyna, mimo podobnego wieku wie dużo więcej ode mnie.  Nie było sensu się z nią sprzeczać.
- To jak idziemy? - Spytała pozbawionym emocji tonem - Czy może chcesz jeszcze chwilę odpocząć? - Przyjrzała się krytycznie małym, ledwo zasklepionym rankom - Jak mam być szczera nie wyglądasz najlepiej.
- Nie.
- Nie?
Skinęłam potwierdzająco głową. Nie miałam zamiaru marnować ani chwili dłużej.
- Mogę chociaż opatrzyć ci te rany?
Ponownie potwierdziłam samym ruchem. Czerwonowłosa od razu zabrała się do pracy. Zmagazynowała czakrę w dłoniach i leczyła każdą ranę po kolei.
- Jak wyjdziemy z wody mogę ci je jeszcze obandażować. Ok?
Zdziwiło mnie jej troska. W końcu kto pomaga nieznajomemu? Musiała mieć jakiś powód i ja się dowiem jaki. Najpierw musiałam ustalić jej tożsamość i zamiary.
- Kim jesteś?
Nie zdziwiła mnie przedłużająca się cisza. Szczerze nie spodziewałam jej na tak zadane pytanie.
- Miło, że w końcu zapytałaś. - Znów wykrzywiła usta w dziwacznym uśmiechu. - Karui, uczennica wielkiego Kilera Bee i najlepsza kunoichi wioski ukrytej w chmurach.
Mogłam się spodziewać, że nie wysłali pierwszej lepszej osoby. Pozostawała jeszcze tylko jedna kwestia do wyjaśnienia.
- Co się stało?
- Nie rozumiem pytania.
- Czemu cały świat się o mnie dowiedział.
To było praktycznie niemożliwe, decyzja o misji została podjęta natychmiast i widziały o niej tylko Tsunade i Sakura. Żadna z nich nie mogła zdradziła.
Karui zaśmiała się w odpowiedzi.
- To dosyć kompromitująca historia, która doprowadziła do wielkich zmian. - Stwierdziła tajemniczo.
Zależało mi na tej informacji, chociaż wyraźnie nie chciała mi jej udzielić.
- Konkretnie?
Pokręciła głową w geście niedowierzania.
- Mówię to na twoją odpowiedzialność. To na prawdę potwornie kompromitujące. - Westchnęła. - Kojarzysz problem wielkiej Tsunade z alkoholem? Każdy z “wielkiej trójki” jakiś ma - Jiraya uganiał się za panienkami nie w swojej grupie wiekowej i pisał erotyki. Orochimaru zszedł na złą ścieżkę i eksperymentuję na ludziach. Wszystkie ich wady mogą i doprowadzały do wielkich skandali. Największym było wystąpienie Tsunade 2 tygodnie temu.
- To w dniu rozpoczęcia mojej misji
- Tak, jak również w dniu ukazania się oficjalnych badań medycznych naszych bohaterów. Były fatalne co poskutkowało twoim opuszczeniem wioski. - Westchnęła jakby z żalem - I pijaństwem Hokage w dniu oficjalnego wywiadu. Rozpłakała się na oczach całej wioski i wysłanników z innych. Na pytanie co zamierza zrobić opowiedziała o tobie ze szczegółami. Na koniec zwaliła się ze sceny.
Nie mogłam w to uwierzyć. Jak tak ważna osoba mogła być Tsunade tak nieodpowiedzialna? Nigdy wcześniej nie była w aż tak złym stanie, sytuacja Naruto musiała ją obchodzić o wiele bardziej niż początkowo pokazywała.
Zdałam sobie sprawę, że musiało wydarzyć się coś jeszcze poważniejszego, upicie Hokage owszem było bardzo ważne, ale można to wytłumaczyć żalem. Karui sprawiała wrażenie, że nie powiedziała mi wszystkiego. Musiałam się dowiedzieć o co chodzi.
- Nie mówisz mi wszystkiego? - Bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
Dziewczyna spojrzała na mnie oceniająco.
- Jest jeszcze jedna, rzecz. Nie powinnam ci o niej mówić.
Zaczynałam się martwić.
Karui nagle  gwałtownie się poruszyła, jakby wpadła na genialny pomysł.
- No, dobra powiem ci. - Stwierdziła nieoczekiwanie. - Mnie to niezbyt obchodzi, ale dla ciebie pewnie jest ważne. - Zawiesiła głos tworząc napięcie. - Macie nowego Hokage.
W pierwszej chwili nie zrozumiała co powiedziała. Nowego Hokage? Czemu i kogo?
- Tsunade uznała, że jest w obecnym stanie zbyt nieodpowiedzialna na taki urząd. - stwierdziła dziewczyna czytając mi w myślach. - Wybrano Kakashiego.
Jego? Kakashi był świetnym shinobi, ale nieodpowiedzialnym człowiekiem. Dla niego przeznaczona była otwarta walka i misję, nie delikatna polityka wioski i wypełnianie papierków. Po za tym był zdecydowanie za młody, nie mógł mieć więcej nić 35 lat, mimo wszystko doświadczenie zwykle pojawiało się z wiekiem.
Z drugiej strony znałam parę osób, które mimo bardzo młodego wieku były odpowiedzialne i bardzo potężne. Sakura była doskonałym przykładem, żyjąc w cieniu geniuszów bohaterów nie została w pełni doceniana. Byłam pewna, że gdyba uczyła się w “zwykłej” drużynie jak moja ogłoszono by ją geniuszem. Była świetną medyczką i wspaniałą kunoichi o niebo lepszą niż ja dodatkowo była odpowiedzialna i obowiązkowa. Moc to nie wszystko. Zadałam sobie sprawę, że za parę lat to ona będzie najpoważniejszym kandydatem na stanowisko Hokage.
Przestraszyłam się tej myśli. Sakura zostałaby Hokage tylko po śmierci Naruto i Sasuke. Nie mogłam uwierzyć, że podświadomie założyłem ich śmierć. To było straszne, jakbym się poddałam.
- Wszystko dobrze? - Karui delikatnie dotknęła mojego ramienia z zatroskaną miną.
- Tak. - Wyszeptałam. - Jestem tylko głodna i zmęczona.
Spojrzała na mnie z powątpiewaniem.
- W takim razie zjedzmy coś.
Zanim zdążyłam się odezwać stała na brzegu gorącego źródła. Po długim przebywaniu w samotności i wśród zwykłych ludzi zapomniałam jak niesamowitym widokiem jest poruszający się Shinobi w pełni sił, nie głodujący czy poraniony. Moje wyjście było o wiele mnie majestatyczne.
Karui nie rzekła nawet słowa skargi. Pomogła mi wdrapać się na brzeg. To było na prawdę trudne przy takim zmęczeniu.
Poszłyśmy do szatni. Zaczęłam powoli się ubierać uważając na każdą rankę. Karui ubrała się w parę sekund i czekała przy drzwiach plecami do mnie dając mi prywatność. W końcu naciągnęłam koszulkę.
Wyszłyśmy z sali kierując się do tej wskazanej mi przez właścicielkę. Na środku pomieszczenia stały potrawy w wielkiej ilości. Wiele nie myśląc rzuciłam się na jedzenie.
- Musiałaś być na prawdę głodna. - Stwierdziła Karui jedząc powoli makaron.
Pokiwałam twierdząco głową jedząc wolniej i bardziej elegancko.
Po piętnastu minutach skończyłam.
- Nie chcesz odpocząć? - Spytała dziewczyna.
- Nie, ale inaczej nie dam rady się szybko poruszać.
- W takim razie odpoczywamy.
Położyła się na matach. Zrobiłam to samo. Mimo zmęczenia sen nie chciał przyjść. Karui miała podobny problem.
- Przy pierwszym spotkaniu uważałam Naruto za mięczaka. - Wyszeptała jakby była to wielka tajemnica.
Zaintrygowała mnie to. Odwróciłam się twarzą do niej by wysłuchać opowieści, która wyraźnie leżała jej na sercu.
- Powiem więcej, ja go brutalnie pobiłam. - Zaśmiała się cichutko. - Nie wiedziałam, że to był On - człowiek, który samodzielnie zwyciężył wielkiego Paina.
Pain - dawno o nim nie myślałam. Jego imię wywołało wiele wspomnień. Wyciszyłam je skupiając się na opowieści.
- Nawet się nie bronił. Słownie ani fizycznie. - Westchnęła. - Nie wiedziałam, że był w stanie się sprzeciwić, a tym bardziej mnie z łatwością pokonać. Wypytywałam go o Sasuke, ale on nic nie odpowiadał. Bredził tylko o kręgu nienawiści, który musi przerwać dając mi się zbić. Ja… - odwróciła wzrok. - Myślałam, że szukał usprawiedliwienia tchórzostwa. Mimo pewności, że jest słabeuszem nie umiejącym się obronić przed zwykłym biciem coś mi nie pasowało. To był Jego wzrok. Patrzył na mnie jak dziecko, któremu pozwolił się bawić na placu zabaw. W jego wzroku była pewność siebie i moc, która mnie irytowała. Uderzałam jeszcze mocniej. Gdyby nie jego przyjaciel nie wiem co mogło by się stać. O niego się nie martwię, wiem, że jest zbyt wytrzymały, żeby najsilniejsze lanie mu zaszkodziło. Martwię się o siebie. Nie wiem co by się stało gdyby zechciał się bronić. Z Jego… potęga mógłby mnie z łatwością zgnieść jak uciążliwego robaka. Nie zrobił tego. Nie zareagował. Pozwolił mi się wyżyć chcąc przerwać koło nienawiści. Myślę o tym każdego dnia. Co by się stało gdyby się bronił?
Spojrzała mi w oczy i odwróciła się na drugi bok. Wiedziałam, że to co mi powiedziała było poufne i tylko nieliczni o tym wiedzą.
Tym razem zasnęłam z łatwością.
***
Mała Hanabi radośnie krzyczała trzymając Naruto za rękę. Chłopak wyglądał na starszego, a Hanabi na młodszą, jej włosy też się zmieniły. Teraz były dużo jaśniejsze - raczej blond niż brązowe. Podbiegłam do nich chcąc sprawdzić czy to na pewno Naruto. Czemu nagle oprzytomniał i miał obie recę?
- Himawari nauczyła się nowego Jutsu. - Stwierdził chłopak.
Zatrzymał się i spojrzał prosto na mnie.
Najwyraźniej mówił do mnie, choć nie rozumiałam sensu jego słów. Nie wiedziałam kim jest Himawari i czemu ma mnie interesować jej nowe Jutsu.
Dziewczynka z białymi oczami i blond włoskami podbiegła do mnie i przytuliła. Nie wiedząc co zrobić odwzajemniłam uścisk.
- Mamo! - Krzyknęła. - Patrz!
Odsunęła się i w skupieniu wykonała 3 pieczęcie po czym wskazała na Naruto.
Ten uśmiechnął się po czym zniknął w obłoku dymu.
- Umiem znikać tatusia! - Krzyknęła rzucając mi się na szyję. - Ale się nie martw. Zaraz się pojawi.
Zgodnie z jej słowami Naruto pojawił się z szerokim uśmiechem na twarzy. Nim zdążyłam mrugnąć objął mnie w tali od tyłu przytulając.
- Nie mów jej, że to był klon. - Wyszeptał prosto do mojego ucha przyprawiając mnie o gęsią skórkę. - Jako przyszły Hokage musi nabrać pewności  siebie.
Mimo niedorzeczności sytuacji moje serce z powodu Jego bliskości przyspieszyło. Przy delikatnym pocałunku złożonym na karku prawie nie wyskoczyło z piersi.
Dziewczynka spojrzała na nas uśmiechając się pod nosem. Znałam ten uśmiech i “wąsiki” nad ustami.
- Fu! To obrzydliwe!
Zaśmiała się i pobiegła przed siebie.
Naruto zaklął przy moim uchu i natychmiast się przy niej pojawił.
- Tato! - Krzyknęła Himwari gdy mężczyzna ją podniósł. - To nie sprawiedliwe! Ja nie umiem się teleportować!
Naruto się zaśmiał i postawił dziewczynkę na ziemi.
- Nie martw się, nauczę cię jak będziesz starsza. - Uśmiechnął się szeroko. - Będziesz silniejsza ode mnie. Prawda, Hina?
Skierował głowę w moją stronę oczekując odpowiedzi. Mogłam tylko potwierdzić.
- Oczywiście. Dzieci zwykle są silniejsze od rodziców. Skoro twoim tatusiem jest ktoś tak uzdolniony jak Naruto zostaniesz wielkim Shinobi jak będziesz duża.
Dziewczynka z niewiadomych powodów spojrzała na mnie z wyrzutem w białych oczkach.
- Już jestem duża!
Naruto węstchnął i podszedł do dziewczynki.
- Masz dopiero 5 latek kochanie. - Stwierdził rozczulająco. - Trening ninja zaczniesz za 2 lata.
- Ja chce już!
- Musisz jeszcze troszeczkę pocze… - przerwał w pół słowa unosząc gwałtownie głowę.
Nim zdążyłam mrugnąć w jego ręce znalazł się kunai. Nie widziałam żadnego zagrożenia, więc przeskanowałam otoczenie  byakuganem.
Zaledwie parę kroków od nas biegłą dwójka zamaskowanych Shinobi. Wyjęłam broń stając w pozycji ataku. Nie miałam zamiaru uciec.
- Hinata! - Krzyknął Naruto nie odwracając wzroku od kierunku zagrożenia. - Zgarniaj małą i uciekaj!
Nie mogłam się ruszać. Nie mogłam go porzucić. Dziewczynka zaczęła płakać.
- Ale…
Nie mogłam go zostawić.
Chłopak związał parę pieczęci i wyszeptał coś.
Obok niego pojawił się klon, który podbiegł do dziecka i wziął je na ręce. Dziewczynka nie wiedziała co się dzieję, płakała i wzywała rodziców. Objęcia klona ją uspokoiły.
Wszystko wydarzyło się w jednej chwili. Napastnicy pojawili się w zasięgu wzroku. Z ich strony wyleciał mały, czarny przedmiot. Naruto uchylił się zgrabnie i skoczył na nich z uniesioną bronią. Nie przewidział jednego - kunai dalej leciał.
Nóż uderzył w środek pleców klona, który natychmiast zniknął w obłoku dymu. Dziewczynka opadała zbyt wolno by go uniknąć. Pisnęła po raz ostatni i upadła na ziemie by już nigdy nie powstać. Ciemna krew zabrudziła świeżą trawę.
Naruto krzyknął i rzucił się biegiem w stronę dziewczynki. Usiadł na ziemi nie przejmując się wrogimi ninja. Przytulił martwe ciało dziewczynki i musnął wargami jej czoło. Nie było w nim wściekłości, została tylko rezygnacja. Jego łzy spadły na twarz dziecka.
Przyglądałam się tej scenie z przerażeniem. Naruto spojrzał mi prosto w oczy z niemym oskarżeniem w oczach.
- Wszystko przez ciebie. - Wyszeptał.
Kolejny kunai trafił go w plecy nim zdążyłam mrugnąć.
Uśmiechnął się szeroko ostatni raz i przytulił mocniej dziewczynkę.
Ich krew się zmieszała zabarwiając świat na rubinowo.
Krzyczałam.

Obserwatorzy