piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział 1


Stałam po środku pustki, otaczała mnie kompletna ciemność. Zaczęłam panikować, gwałtownie wdychałam powietrze i na zmianę je wypuszczałam.

  Z mroku wyłoniła się postać,  natychmiast ją rozpoznałam. Neji. Włosy dłuższe niż za życia spływały mu swobodnie na plecy, skórę miał nieskazitelnie białą, nie widać było żadnych ran. Był piękniejszy, jakby śmierć mu służyła. Uśmiechał się promiennie. 

- Lady Hinata. - Powitał mnie. - Jesteś z siebie dumna?

  Radosny wyraz nie schodził z jego twarzy nawet na sekundę.

- Neji. - Wyszeptałam jego imię.

- Zabiłaś mnie. - Głos miał spokojny. Uśmiech na jego ustach przeczył sensowi wypowiedzi. - Jesteś z siebie dumna? 

- Neji, ja… - Zachowałam się jak tchórz i nie dokończyłam.

- To ty miałaś zginąć. Jesteś z siebie dumna? 

- Ja, nie chciałam… - Byłam bliska płaczu, zacisnęłam powieki nie chcąc okazać słabości.

 Chłopak podszedł do mnie, sunąc wśród ciemności.  

- Mogłaś mnie uratować. - Dotyka moich włosów i zakręca sobie jeden pukiel wokół palca. - Jesteś z siebie dumna? Cieszy cię moja śmierć?

  Milczę.

- Bo, widzisz. - Naciąga mocniej włosy. Zabolało. - Wolałbym, żebyś ty zginęła. Nie zrozum mnie źle, nic do ciebie nie mam. Chciałbym tylko przeżyć. - Zamilkł na  chwilę. - Jesteś dumna, że mnie zabiłaś? 

- Nie. - Mój głos był coraz cichszy- Nie.. 

- Nie? - Jego uśmiech się powiększył. - Nie wierze, jestem pierwszą osobą, jaką uśmierciłaś. Musisz być dumna.

- To nie ja. - Stwierdziłam z spuszczoną głową. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy, tak podobne do moich.

- Oh, czyżby? - Coraz mocniej ciągnął mnie za włosy. Prawię je wyrwała.       

Milczę.

- Gdybyś nie broniła tego cholernego idioty żylibyśmy oboje. Jesteś z siebie dumna? - Uśmiech zastąpił grymas złości. Wyrywa mi włosy. - Jesteś dumna?! 

- Nie.

 Jego palce powoli wyrywały każdy włos z osobna. 

- Nie! - Krzyczę. Ciężko dyszę. - Nie!

 Chłopak zaczął się śmiać. Spod ubrań wylała się krew, osadziła się na mnie. Byłam brudna, cała we krwi. Jego krwi. Neji zamienił się w Naruto. Uśmiechał się szeroko. Krew spływała kącikami jego ust, nie miał ręki. Zaczęłam histerycznie krzyczeć.

 Gwałtownie otworzyłam  oczy. 

- To tylko sen. - Zapewniłam szeptem sama siebie. 

 Podniosłam się do pozycji siedzącej. Łzy spływały po moich policzkach. Nie pierwszy raz mam koszmary, zaczęło się od śmierci Nejego. Nie umiałam go obronić. Nikogo nie umiałam. Nie zasnę już tej nocy. 

 Opuściłam stopy na podłogę i wstałam. Na zegarku postawionym na szafce mrugała zielona godzina: 03:20. Wyszłam z pokoju, prawię bez dźwięku przeszłam do kuchni. 

 Po ciemku było trudno znaleźć cokolwiek. Wyciągnęłam z szafki herbatę i kubek, postawiłam  czajnik na kuchence. Próbowałam  oderwać się od myślenia o śnie. Nawet nie chciałam myśleć, co oznaczał.

Gdyby Naruto umarł wszystko straciłoby sens. Miał najlepszą możliwą opieka medyczną. Hokage sama go doglądała. Nie mógł się poddać. Nie teraz. Kiedy wygrał. Udało mu się bez szwanku wyjść z wojny. Wszystko zaprzepaścił, walcząc z Sasuke. Obaj przegrali. Stracili rękę, są w śpiączce. Szansę są duże, ale nic nie jest pewne. Wszystko przez głupi pojedynek. 

Czajnik głośnym gwizdem zawiadomił o ugotowaniu się wody. Unoszę go i zalewam herbatę. Jedyną radość, jaka mi pozostała, czarną, mocną, gorzką. 

 Wygraliśmy wojnę przegrywając równocześnie. Każdy kogoś stracił. Nie ważne, co się dzieje wojna przynosi śmierć i cierpienie. Nie było jednak tak źle jakby mogło.  Nigdy wcześniej cały świat shinobi nie stanowił jedności. Miałam nadzieję, że jednością pozostanie jeszcze przez długi czas. Nie możemy zaprzepaścić dokonań Naruto. 

 Usłyszałam skrzypienie podłogi. Odwróciłam się gwałtownie gotowa do obrony. 

 W drzwiach stała brunetka, mała dziewczynka o białych oczach. Ubrana w dwuczęściową piżamkę w misie. Jest taka niewinna. Te białe oczka nie widziały jeszcze śmierci, cierpienia.

- Hanabi. - Staram się zamaskować niedawny płacz uśmiechem.- Co tu robisz?

- Myślałam, że ktoś nas napada. - Miała zaspany głos.

- Przepraszam. Musiałam cię obudzić. 

- Nie ma sprawy. - Dziewczynka wyszczerza usta w uśmiechu. - Prawdziwy shinobi musi być gotowy do walki o każdej porze dnia i nocy.

- Tak, tak. Idź spać. - Stwierdziłam, wyganiając ją z kuchni.

 Hanabi nie wyglądała na zadowoloną. Pewnie chciała się dowiedzieć się, czemu robię herbatę o 3 w nocy.

- Dobra. - Ziewa. - Prawdziwy shinobi musi być zawszę wyspany.

 Wyszła z kuchni, powłóczący stopami. Odprowadzam ją wzrokiem. Zawsze będzie moją ukochaną, młodszą siostrą. Ze wszystkich sił starałam się ją ochronić. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby coś jej się stało. Hanabi musi pozostanie niewinna najdłużej jak się da. 

Podniosłam kubek z herbatą. Wróciłam z powrotem do pokoju. Usiadłam na parapecie. Wpatrywałam się w niebo, księżyc i gwiazdy,  szykując się na kolejną długą bezsenną noc.


***

Skupiłam pozostałą czakrę. Wokół moich rąk pojawiła się zielona otoczka. Przykłożyłam dłonie do rany. Wszystko robiłam automatycznie, bez zastanowienia. 

Wszyscy ninja z podstawową wiedzą medyczną leczą rannych. Wojna się skończyła, ale jej skutki nigdy nie znikną. Szpital pękał w szwach. Każdy medyk pracuję 12 godzin na dobę. Jest ciężko, ale nie narzekam. Praca daje mi zapomnienie. Pierwszego dnia obrzydzała mnie krew, ropa i rany. Teraz nie zwracałam na nie uwagi. Ot, taka mała niedogodność. 

Kończę leczenie. Paskudne zranienie zamyka się i staję smutnym wspomnienie. 

- Dziękuje. - Usłyszałam głos mojego pacjenta. 

 Podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy. Po pewnym czasie pacjenci przestają być ludźmi potrzebującymi pomocy. Stają się swoimi ranami, które trzeba leczyć. 

 Uśmiechnęłam się skromnie. Mężczyzna odpowiedział uśmiechem. Był młody, maksymalnie dwudziestoletni. Nawet nie chcę się zastanawiać, kto go tak zranił. Ile przeżył.

 Chłopak wyszedł z mojego gabinetu. Teraz to medycy mają swoje pokoje. Potrzebujący po prostu wchodzą. 

  Usłyszałam pukanie.

- Proszę. - Miałam cichy i zmęczony głos. Nic dziwnego. Cały dzień leczę i nie śpię nocami, jakoś musiało się to odbić.

 Do gabinetu weszłam dziewczyna. Natychmiast ją rozpoznałam. Sakura. Była brudna, zmęczona. Różowe włosy związała w wysoki kucyk, żeby nie przeszkadzały jej w pracy.

- Hinata? Nie chcesz zrobić sobie przerwy? - Umilkła na chwilę. - Martwię się o ciebie. Bez przerwy pracujesz. Zamęczysz się.

 Zamilkłam. Wiedziałam, że miała racje. Nie chciałam odpoczywać. Wtedy nadciągają czarne myśli. 

- Co z pacjentami? - Zapytałam, nie chcąc okazywać strachu.

- Nie bój się, nie umrą. Wszystkie najgorsze przypadki są już dawno uleczone.- Pozwoliła sobie na słaby uśmiech. 

 Nie miałam kontrargumentów.

- Dobra. - Zgodziłam się.

 Sakura rzuciła mi zatroskane spojrzenie, ale o nic nie spytała. Wychodzimy z  gabinetu. 

 Na korytarzu panował względny spokój. Nikt nie wykrwawiał się na podłodze. Zgodnie ze słowami Sakury większość potrzebujących została uleczona.  

 Mój wzrok odruchowo kieruję się w stronę zamkniętych drzwi na końcu korytarza. To właśnie tam leżą Naruto i Sasuke. Sala została zamknięta, żeby uniknąć niepotrzebnych gapiów. Nikt oprócz Tsunade i Sakury nie miał tam wstępu. 

- Chciałabyś Go zobaczyć? Prawda? - Głos przyjaciółki wyrwał mnie z rozmyślania.

  Musiała zauważyć moje spojrzenie. Odruchowo się zaczerwieniłam.

- Nie wstydź się! - Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko wypowiadając te słowa. - Mogę cię wprowadzić.

- Co na to Tsunade-sama? - Wolałam nie wchodzić jej w drogę.

- Nie martw się, wezmę to na siebie. 

 Kiwnęłam głową na znak zgody.  Ruszamy w stronę sali. Ogarnia mnie irracjonalny lęk, boję się, co mogę zobaczyć za drzwiami. Wole nie widzieć prawdy niż potem żałować.

- Nie musimy… - Powiedziałam cichutko, mając nadzieje, że dziewczyna domyśli się, o co mi chodzi.

Sakura spojrzała na mnie dziwnie. Jakby nie mogła uwierzyć, że naprawdę to powiedziałam. 

- Musimy! - Złapała mnie za dłoń i ciągnie w stronę drzwi. 

 Nie miała wyboru. Muszę za nią pójść, prosto w okrutną rzeczywistość.

 Doszłyśmy do drzwi. Różowowłosa wyjęła klucz z kieszeni białego fartuszka. Otworzyła drzwi.  Ostrożnie weszłyśmy do środka. Pierwsze rzuciło się w oczy światło. Wszystkie rolety były  porozsuwane i do pomieszczenia sączyło się jasne światło słoneczne. Drugą rzeczą były kwiaty, właściwie każdą wolną przestrzeń zajmowały bukiety. Niektóre przysychały, mimo to były dalej śliczne. Po przeciwnych stronach tego kwiecistego pokoju stały dwa szpitalne łóżka. 

 Podeszłam do bliższego. Na prześcieradle leżał blondwłosy młodzieniec. Wyglądał jakby spał. Miał zamknięte oczy, spokojnie oddychał.  Nienaturalne wychudzenie i bandaż owinięty wokół kikuta lewego ramienia zdradza prawdę. Powtarzałam sobie w duchu, że nic mu nie jest. Po prostu śpi. Prawda jest inna w głębi duszy to wiem, ale nie chcę przyjąć do wiadomości, że Naruto może umrzeć. Tak po prostu przestać istnieć.

- Możesz coś powiedzieć. Ludzie w śpiączce słyszą, na pewno mu pomożesz. - Usłyszałam głos Sakury tuż za moją głową.

 Jest tyle słów, które chciała wypowiedzieć. Teraz, gdy wizja stracenia chłopaka była rzeczywista nie mogę się wahać. Może to, co powiem go uratuje? 

- Naruto ja… - Zaczynam niepewnie - Wiesz to już od dawna. - Czuje jak po policzkach spływają mi łzy. - Potrzebuje cię. - Ściskam Jego dłoń. - Nie zostawiaj mnie. Proszę. 

 Zacisnełam powieki pozwalając łzom swobodnie płynąć. Poczułam na ramieniu dłoń Sakury. 

- Hinata… Co jak oni się nie obudzą? - Głos miała cichy. Jakby  bała się mówić głośniej.  Czasami samo przyznanie prawdy jest bolesne. 

 Milczałam. Cisza wyrażała wszystkie moje odczucia. 



***
Piszcie jak podoba się rozdział. Następny za tydzień 


11 komentarzy:

  1. Boski rozdział aż nie moge się doczekać kolejnego a zwłaszcza aż obudzi się nasz kochany blondynek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na obudzenia Naruto jeszcze trochę zaczekasz ;)

      Usuń
  2. Wow jestem pod wrażeniem fabuły ! Nie zrobiłaś z tego czegoś lekkiego i błahego twoje opowiadania i postacie mają głębię i to jest wspaniałe! Kiedy next? Czekam z niecierpliwością! Dużo weny:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komplementy ;)
      Następny rozdział już w sobotę

      Usuń
  3. Boże, kocham początek! ♥ Najlepiej opisany sen jaki czytałam.
    Świetne opisy, dialogi i konstrukcja postaci. Nie mam do czego się przyczepić ;)
    Mam nadzieje że Hanabi będzie pojawiać się cześciej.
    Duuuużo weny życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki,też jestem dumna z początku ;)
      Hanabi będzie jedną z głównych postaci, jeżeli nie będzie występować bezpośrednio, będzie miało duży wpływ na historię.

      Usuń
  4. Witaj!
    Twój blog zostal dodany do spisu Lapidarium Narutowskiego. Zapraszamy do zgłaszania nowych rozdziałów.

    Pozdrawiam
    Anika z LN

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  6. .... Wow .... Czytając to można doskonale utożsamić się z Hinatą. Pod koniec kiedy Hinata mówiła do Naruto sama miałam łzy w oczach. Sama miałam kiedyś taką sytuacje tylko z siostrą i dokładnie tak się czułam jak Hinata.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za uznanie ;)
      Z tej końcówki sama jestem dumna.

      Usuń

Obserwatorzy